Pomysł na plener // plener ślubny w górach.
Pomysł na plener // plener ślubny w górach.
FOTOGRAFIA ŚLUBNA
Miejsce na plener ślubny, jak wybrać?
Pytanie o dobre miejsce na plener ślubny przewija się bardzo często na wszelkich grupach ślubnych. Opcji jest oczywiście bardzo wiele o czym można przekonać się wpisując w google frazę: „miejsce na plener ślubny” czy też „sesja ślubna”.
Żeby ułatwić Wam choć trochę wybór miejsca, postaramy się od czasu do czasu zamieścić wpisy z miejscami, które nam się sprawdziły. Napiszemy kilka słów o danym miejscu i zamieścimy kilka przykładowych zdjęć.
Dziś skupimy się na możliwościach jakie dają nam Tatry, w których mieliśmy przyjemność być z naszymi parami.
Dolina Kościeliska i Rusinowa Polana.
Z Kingą i Pawłem rozłożyliśmy nasz plener na dwa dni – pierwszego dnia udaliśmy się do Doliny Kościeliskiej, natomiast drugiego wyruszyliśmy na Rusinową Polanę. Tym razem połączyliśmy naszą pracę z wypadem rodzinnym więc była też z nami Nikola, która miała swoją wizję wycieczki i gdyby nie babcia to ciężko było by nam zapanować nad sytuacją ;-).
Pogoda była mocno niesprzyjająca, ponieważ deszcz padał nieprzerwanie już drugi dzień, ale że i tak nie mieliśmy innej opcji, postanowiliśmy z rana wyruszyć w dolinę.
Dolina Kościeliska to druga największa dolina w Tatrach. Znajduje się około 7 km od Zakopanego. To malownicze miejsce oferuje wąwozy, formy skalne i dziką przyrodę. W dolnej części doliny znajduje się Jaskinia Mroźna, a w górnej części można odwiedzić schronisko turystyczne na Hali Ornak. Dolina Kościeliska oferuje cały wachlarz ciekawych widoków takich jak skały, lasy, łąki, strumyki i góry w tle. Jest to ciekawa opcja, niewymagająca wspinaczki ani trudnych podejść.
Ciąg dalszy naszej wyprawy fotograficzej…
Rusinowa Polana to kolejny punkt, jaki obraliśmy sobie za miejsce naszej sesji. Zdecydowaliśmy się dojść do celu zielonym szlakiem, ponieważ mieliśmy ze sobą wózek i towarzyszyła nam 4 letnia Nikola. Jest to kultowe miejsce w Tatrach Wysokich, które zachwyca pięknymi widokami na górskie olbrzymy. Znajduje się pomiędzy Gęsią Szyją a Gołym Wierchem, na grzbiecie łączącym Tatry z Pogórzem Bukowińskim. Już sama droga daje wiele widoków, które można z powodzeniem wykorzystać w sesji ślubnej i nie tylko.
To był nasz pierwszy raz na Rusinowej Polanie i po dotarciu na miejsce, w zasadzie nie byliśmy pewni czy jesteśmy tu gdzie trzeba ;-) Mgła była tak gęsta, że nie było widać nic w odległości kilkudziesięciu metrów, nie wspominając o panoramie Tatr, które miały być wizytówką tego miejsca. Czekaliśmy ponad godzinę i w momencie, kiedy zawiedzeni mieliśmy zbierać się w drogę powrotną, przyszedł wiatr i rozgonił mgłę oraz chmury.
Mieliśmy swoje 5 minut.
Wszystko działo się bardzo szybko, bo w ciągu niecałej minuty odsłoniły nam się szczyty i piękna panorama tatr. W pośpiechu chwyciliśmy za aparaty i postanowiliśmy wykorzystać czas, który właśnie dostaliśmy. Widoki były niesamowite i staraliśmy się jak mogliśmy, żeby wykorzystać ten czas jak najlepiej. Ostatecznie po 15 minutach znów zaczęło padać, pojawiły się chmury, mgła i przyszła burza.
Kasprowy Wierch i kolejna z naszych par.
Do Zakopanego przyjechaliśmy już na dzień przed planowaną sesją. Niestety prognoza na najbliższe dni przewidywała opady i burze, ale i tak postanowiliśmy zaryzykować. Na Kasprowy Wierch wjechaliśmy kolejką, którą nasza para zamówiła dużo wcześniej aby uniknąć długiego stania.
Na górze, Karolina z Tomkiem przebrali się w ubrania ślubne i ruszyliśmy w stronę Świnicy. Było bardzo pochmurnie, sporo mgły i deszcz, który znów zaczął padać i zmusił nas do powrotu na stację kolejki. Po kilkunastu minutach przerwy mogliśmy wrócić na szlak i kontynuować marsz łapiąc kolejne kadry. Nadal było pochmurnie, ale nie padał już deszcz, mgła ustępowała odkrywając widoki a momentami zaczęło pojawiać się słońce.
Trochę słońca, trochę chmur.
Jak wiadomo, pogoda w górach potrafi zmienić się z minuty na minutę i planując plener ślubny w górach trzeba mieć tego świadomość. Taki już jest urok gór.
Nam udało się ostatecznie złapać kilka momentów, gdzie wyszło słońce i krocząc szlakiem robiliśmy swoje, jednak po zejściu Doliną Gąsienicową, już pod koniec naszej wyprawy, złapała nas burza. Lało mocno i tutaj niezastąpione okazały się płaszcze przeciwdeszczowe, bez których od tamtego czasu nie ruszamy się na sesje w góry. Niby kilka złotych a sprzęt pozostał suchy. ;-)
Każda pora ma swój urok.
Jedni na sesję plenerową wyruszają jeszcze nocą, żeby pierwsze kadry łapać o wschodzie słońca. Inni nocują w schronisku, żeby o świcie być już blisko wybranego miejsca. Jeszcze inni lubią złotą godzinę i zdjęcia z zachodzącym słońcem w tle.
Sesje, o których piszemy zaplanowane były na godziny poranne ale myślę, że niebawem spróbujemy pory w okolicach zachodu słońca, co w górach też na pewno da nam fajne obrazki.
PODOBNE WPISY